La Saume – francuski wspinaczkowy raj na lato

AUTOR: Ida Kupś
O AUTORZE
Ida Kupś
AUTOR: Ida Kupś

Odkąd pamięta Jej całe życie przesiąknięte jest wspinaniem. W dzieciństwie, konikiem Idy były zawody, później stopniowo wkręcała się w skalne wspinanie sportowe, a na chwilę obecną tym, co sprawia Jej największą radość, są drogi wielowyciągowe. We wspinaniu kocha to, że każdy, bez względu na wiek, wymiary czy nawet lęk wysokości jest w stanie znaleźć swoją niszę. Swoją pasją lubi zarażać innych, dlatego realizuje się także w roli trenera. Oprócz wspinania uwielbia skituring, gotowanie w stylu wege oraz pochłania książki w ilościach hurtowych.
Crag Sport
Jesteśmy młodą, dynamicznie rozwijającą się firmą, której celem jest dostarczanie najwyższej jakości produktów sportowych i turystycznych. Firma działa od 2013 r. jako wyłączny przedstawiciel marki Black Diamond na polskim rynku. W swoim portfolio gromadzimy szereg specjalistycznych marek outdoorowych, będących liderami w branży, związanych ze wspinaniem, aktywnościami górskimi i szeroko pojętym outdoorem.
PODRÓŻE  |   WSPINACZKA
21 września, 2023

Jako jednej z tych, której z powodu własnych lub cudzych zobowiązań wakacje rok w rok wypadają w najgorętszych miesiącach, po raz kolejny (choć liczę, że już ostatni) przyszło mi zaplanować wyjazd wspinaczkowy w lipcu.  Ponieważ temat wałkuję rok w rok, co najmniej od kilkunastu lat, doskonale zdaję sobie sprawę, że znalezienie wakacyjnej miejscówki, która: jest zlokalizowana w Europie, wspinanie w niej nie niesie ze sobą ryzyka dostania udaru cieplnego, 15 min po postawieniu nogi w sektorze, i która dodatkowo nie jest przysłowiowym „parchem” – graniczy z cudem 😉

Słowem wstępu

Przez cały rok, z uporem maniaka śledzę social media, nadstawiam uszu na wszelakich wspinaczkowych zgrupowaniach oraz przeprowadzam wywiady z każdym, kto chce ze mną rozmawiać licząc, że gdzieś tam skrywa się letnia, jeszcze mi nie znana, wspinaczkowa ziemia obiecana. Od kilku lat, w różnych miejscach i z różnych ust, coraz częściej słyszałam o La Saume. Wiele nie było wiadomo oprócz tego, że trudno i chłodno, co wystarczyło aż nadto, żeby mnie zaintrygować. 

Zeszłoroczny wyjazd na Madagaskar sprawił, że z konieczności musieliśmy odłożyć planowanie Europejskich wakacji w czasie, ale moje myśli nawet i w Afryce szybowały w stronę francuskich Alp. W zasadzie od razu po powrocie zaczęłam przeszukiwać otchłanie internetu szukając wszelkich dostępnych informacji, a w połowie października oznajmiłam Gabiemu, że już wiem, gdzie za rok jedziemy na wakacje 😉 Pozostało przeczekać tylko 9 miesięcy, żeby zrealizować plan. Spoiler alert: było tak dobrze jak się spodziewałam, a nawet trochę lepiej. 

La Saume jest stosunkowo niewielkim wapiennym rejonem usytuowanym w sercu Francuskich Alp. Położone godzinę drogi od Briancon jest tylko jednym z wielu sektorów znajdujących się w okolicy, w moim jednak odczuciu niezaprzeczalnie najlepszym. Przyczyn jest kilka i postanowiłam wypunktować te najważniejsze (choć trzeba pamiętać, że to co dla mnie jest zaletą wcale nie musi nią być dla kogś innego 🙂 ).

  1. Pierwsza i jak dla mnie deklasująca konkurentów kwestia to „warun” – la Saume to w zasadzie trzy sektory, przy czym najniższy położony jest na wysokości 1950 m n.p.m, a najwyższy na 2500 m n.p.m. Każdy ma wystawę mniej lub bardziej północną, oferując wspinanie w cieniu (w niektórych sektorach cały dzień, w innych po godzinie 12). Niewiele jest miejsc na sportowe wspinanie w Europie, gdzie w środku lipca asekurowałabym w puchówce i narzekała na zziębnięte palce (ale to tylko czasami). Dla mnie to wielki plus.
  2. Kolejna, tym razem sporna kwestia, to oferowane drogi. Nie jest to zdecydowanie miejsce dla początkujących wspinaczy. S1 oferuje odrobinę łatwiejsze propozycje, ale na temat ich klasy nie mogę się wypowiedzieć, bo mnie tam nie było. Sektory S2 i S3 to raczej wspinanie po drogach z górnej granicy siódemek i po ósemkach. Dróg w danym stopniu nie ma wiele i szybko pali się wszystkie potencjalne „onsajty”, warto więc nastawiać się raczej na RP. Myślę, że dobrze bawiłyby się tutaj osoby wspinające się na poziomie od 7c RP w górę. Zdaję sobie sprawę, że wielu z Was postawi w tym miejscu wielkiego minusa i przestanie czytać artykuł, ale dla tych którzy jeszcze zostali przygotowałam kilka kolejnych argumentów. 
  3. Ilość ludzi pod skałką – niewątpliwie konsekwencja trudności dróg oraz powtarzanych w środowisku plotek na temat trzygodzinnego podejścia w palącym słońcu (to są tylko plotki – patrz pkt. 4) ). Czasy samotności pod skałką w środku wakacji bezpowrotnie minęły, ale porównując zagęszczenie w innych popularnych destynacjach zdecydowanie stwierdzam, że nie jest źle. W weekendy pojawia się sporo Francuzów i Włochów, pragnących uciec przed skwarem, w dolinach, ale w tygodniu jest raczej dość kameralnie.  
  4. Podejście – odrobinę obawiam się, że po zdradzeniu tej tajemnicy w przyszłym roku w La Saume będą tłumy, ale już trudno. Musicie wiedzieć, że odpychające nawet najbardziej zajadłych eksploratorów 3 godzinne podejście to już przeszłość. Dzięki naprawie drogi dojazdowej, 6 km szutrowy podjazd robi się teraz nie z buta, a samochodem. Po zaparkowaniu na najwyższym parkingu, czeka nas tylko 30 min podejścia w systemie strasznie stromo – płasko – strasznie stromo. Mimo wszystko, o ile nie ma się auta z wysokim zawieszeniem, radziłabym ograniczyć ilość wjazdów i zjazdów do koniecznego minimum. 
  5. Otoczenie – w La Saume jest BA-JE-CZNIE! Alpejskie krajobrazy z zieloną łączką pod skałką, źródełko z czystą wodą 5 min od sektora czy zapierające dech w piersiach zachody słońca to tylko część elementów składających się na klimat tego miejsca. Nie dam rady tego opisać i nawet nie będę próbować, lepiej zobaczyć na żywo. 
  6. Spanie – jeśli chodzi o tą kwestię to występował ewidentny podział na dwa obozy. Pierwszy, mniej liczny, decydował się na wynajęcie mieszkania w okolicach Ceilac lub Guilliestre i codzienne dojazdy. Drugi natomiast uprawiał tak zwany „krzaczing” (czyt. spanie na dziko w lesie). Na chwilę obecną jest na to przyzwolenie władz, natomiast sytuacja robi się coraz bardziej napięta, dlatego trzeba bardzo uważać, jak zostawia się obozowisko wychodząc w skałki (czyt: obozowiska nie ma), chodzi do toalety (czyt: ma wyglądać jakby się nie chodziło) czy gospodaruje śmieciami (tu to już nawet nie będę tłumaczyć).

Po tym przydługim wstępie przechodzę do najważniejszej kwestii.

Wspinanie w La Saume

Wspinanie w La Saume jest co najmniej tak ładne, jak widoki rozpościerające się z niego. Tym, co urzekło mnie najbardziej była różnorodność. Można tam znaleźć zarówno krótkie przewieszone drogi po dobrych chwytach, bulderowe propozycje po małych chwytach, jak i 55 m maratony, na których żaden ruch nie jest trudny, a jednak dziwnym trafem się spada. 

Poniżej kilka dróg, które spodobały mi się najbardziej:

  • 7a bez nazwy w topo pomiędzy nr 4 i 5
  • 7a bez nazwy w topo nr 4
  • 6c+ Le Jardiner de L’extreme
  • 7b+ God Michou 
  • 8a Petite Danseuse 
  • Saume Sweet Home
  • 8b+ bez nazwy w topo, start taki sam jak nr 11, tylko odbija w prawo
  • 8b+ Lou Merzeou (w topo nie ma nazwy, ale to nr 10) 

Jak widać po nazwach, topo jest mocno nieaktualne, a nowych dróg wciąż przybywa, ale spokojnie można liczyć na pomoc lokalsów pod skałką 🙂

Moim skromnym zdaniem miejscówka przednia, a mocne wrażenia gwarantowane i nie chodzi mi tylko o drogi, ale też przepiękną otaczającą przyrodę.

Zobacz także

PRODUKTY
07 września, 2016

Helping People and the planet, together!

PRZECZYTAJ
SPORT  |   WSPINACZKA
15 stycznia, 2021

Wejść jak najwyżej

PRZECZYTAJ
LIFESTYLE
01 października, 2020

Ziemia do życia. Notatki na marginesie książki Yvona Chouinarda „Dajcie im popływać”

PRZECZYTAJ