Na lekcje narciarskie często zgłaszają się całe rodziny. Niektórzy po raz pierwszy widzą śnieg, a narciarstwo nie kojarzy się im zupełnie z aktywnością fizyczną.
Ao w języku japońskim to kolor niebieski, ki znaczy drzewo. Siedzę nad brzegiem jeziora Aoki w rejonie Hakuby. Japończycy słyną z zamiłowania do prostoty, więc i ta nazwa wprost oddaje to, co mam przed oczami. Kolor wody jest intensywnie niebieski, a drzewa kładą się nad jego taflą.
Co tu robię? W kraju kwitnącej wiśni przepracowałam już pięć sezonów narciarskich. Z miłości do śniegu, wybór kierunku był prosty. Japow, czyli słynny na całym świecie japoński puch, nie zawiedzie żadnego, nawet najbardziej wytrawnego, pasjonata narciarstwa pozatrasowego.
Latem zwykle leciałam na półkulę południową, do Nowej Zelandii uczyć narciarstwa małych Kiwi (Nowozelandczyków) oraz Ozzie (Australijczyków). W ten sposób mogłam cieszyć się śniegiem przez cały rok. W tym roku to Covid dyktuje warunki.
Można więc powiedzieć, że czekam na kolejny sezon zimowy. Tym razem, zamiast pustynnych krajobrazów Australii, mam przed sobą soczyście zielone górskie zbocza, rzeki wypełnione spienioną wodą i turkusowe jeziora.
Podobnie, tylko inaczej
Japonia może pochwalić się największą liczbą resortów narciarskich ze wszystkich krajów na świecie. Wydawać by się więc mogło, że to również raj dla szkółek narciarskich. Jednak nauka jazdy na nartach w Azji różni się nieco od tego, co widzimy w europejskich ośrodkach.
Infrastruktura pozostawia wiele do życzenia. Wyciągi krzesełkowe bez drążków bezpieczeństwa, na stokach dla początkujących, to norma. Można też spotkać jednoosobowe krzesełka bez oparcia, nazywane potocznie pizza box. Nie ma w tym przesadnej złośliwości – można się poczuć dokładnie tak, jakbyśmy wyjeżdżali na górę, siedząc na pudełku po pizzy. Jazda pełna wrażeń!
Masy śniegu, jakie spadają w zimie w tym kraju, są nie do opisania. Pomimo tego, większość wyciągów to klasyczne krzesełka bez osłony.
Japończycy szczególnie umiłowali sobie snowboard. Proporcje są odwrotne, niż w Europie. Większość ludzi na stokach (około 60%) to snowboardziści. Dość liberalnie też podchodzi się tu do rozsiadania się na środku stoku. Czasem to niezłe wyzwanie ominąć deskarzy, siedzących dosłownie wszędzie. Snowboard slalom nabiera wówczas nowego znaczenia.
Co ciekawe, pomimo miłości młodego pokolenia do snowboardu, w Japonii można też spotkać resorty narciarskie oznaczone jako SKI ONLY, przeznaczone wyłącznie dla narciarzy.
Rodzina na stoku
Pracując w międzynarodowej szkółce narciarskiej, mam klientów z całego świata. Przeważają osoby z Hong Kongu, Singapuru, Chin, Australii oraz obcokrajowcy mieszkający na stałe w Tokio.
Na lekcje często zgłaszają się całe rodziny. Można spotkać 4-letnie dziecko ze starszym, kilkunastoletnim rodzeństwem. Do tego mama, tata i babcia. Wszyscy razem, w jednej grupie. Taki widok jest tu dość częsty i nikogo nie szokuje.
Zdarza się, że dla moich podopiecznych to pierwszy raz, kiedy w ogóle widzą śnieg. Sama możliwość zabawy na śniegu, ślizgania się czy lepienia bałwana to już jest duża atrakcja.
Poziom zaawansowania osób, które zapisują się na narciarskie lekcje, również odbiega od tego, do czego, jako instruktorzy jesteśmy przyzwyczajeni w Europie. Większość z nich pochodzi z krajów, gdzie tradycja narciarska nie jest zbyt długa lub nie ma jej wcale. Niejednokrotnie samo poruszanie się po śniegu i koordynacja bywają wyzwaniem.
Z niewiadomych mi przyczyn bywa, że narty nie są postrzegane jako aktywność fizyczna, a klienci są zaskoczeni, że należy użyć mięśni. Niektórym, oderwanym od biurka i komputera, Azjatom przychodzi to z ogromnym trudem. Próbują ruszyć prawą nogą, a tu rusza się lewa ręka… Sporo czasu potrzeba, zanim uda się to wszystko skoordynować.
Z łopatą za pan brat
Mieszkam w Yuzawie. Rejon, w którym położone jest to niewielkie, tradycyjne miasteczko jest potocznie nazywane Krainą Śniegu (Snow Country, a po japońsku Yukiguni). Lekki, puszysty śnieg, padający tu tonami, jest spełnieniem marzeń wszystkich narciarzy, ale wiąże się też z nieustannym odśnieżaniem. Wszyscy biegają tu wciąż z łopatami, odkopując spod śniegu wejścia do domów, podjazdy, samochody i zrzucając śnieg z dachów.
Wyobraźmy sobie, że wracamy po całym dniu jeżdżenia na nartach w śnieżycy, a tu czeka kolejne wyzwanie w postaci kilkugodzinnego odśnieżania dachu. Łopata szybko staje się naszym najlepszym przyjacielem.
Na szczęście jest coś, co rekompensuje wszystkie niewygody. Japonia jest krajem gorących źródeł, zwanych Onsenami. Można je spotkać na każdym kroku. Gorących wód używa się nawet do odśnieżania ulic. Specjalnie zaprojektowane ujścia pozwalają wodzie wypływać na asfalt. Po uruchomieniu systemu fontann, śnieg błyskawicznie się topi, a ulica często zamienia się w wartki potok. Nieocenione są wtedy gumowce.
Jednak, oprócz tej użytecznej, onseny mają jeszcze jedną, znacznie przyjemniejszą funkcję. Nie ma nic lepszego, po dniu spędzonym na mrozie, niż zanurzenie się w gorącym (nieco śmierdzącym) źródle, z widokiem na ośnieżone szczyty. Gorąco (dosłownie) polecam!
Przy tak intensywnych zimach, szokujący dla Europejczyków jest brak centralnego ogrzewania. W tradycyjnych, starszych japońskich zabudowaniach, do ogrzewania używane są głównie grzejniki naftowe. Przy odrobinie szczęścia trafimy na system odprowadzający spaliny na zewnątrz.
Cztery pory roku
Japonia to jedyne miejsce, wysunięte tak wysoko na północ, gdzie można spotkać małpy. W dodatku skaczące po śniegu. Te inteligentne stworzenia, potocznie zwane snow monkeys, uwielbiają pławić się w gorących źródłach i płatać figle. Przebiegają przed samochodem lub skaczą po dachach i znakach drogowych.
Przyroda to jeden z mocniejszych punktów pobytu w Japonii. Niesamowite, jak ta śnieżna kraina dynamicznie przeradza się, najpierw przepięknie kwitnąc kolorami różu i bieli, a następnie wybucha zielenią. Wiosna jest słoneczna, soczyście zielona, a ze względu na dużą wilgotność wszystko rośnie ekspresowo. Z kolei lato, poza porą deszczową, idealne nadaje się do uprawiania sportów outdoorowych.
Kultura japońska mocno różni się od europejskiej i bywa kłopotliwa, szczególnie bez znajomości języka. Google translator oraz mowa ciała stają się nieodłącznym elementem życia, lecz mimo to, załatwienie czegokolwiek jest nie lada wyzwaniem. W biurokratycznym państwie wizyty w urzędzie miasta potrafią trwać godzinami. Należy więc uzbroić się w cierpliwość, być otwartym i tolerancyjnym, a Japonia wynagrodzi wszystkie niedogodności. Będzie zaskakiwać, ciekawić, fascynować i szybko nabierzemy ochoty na kolejne odwiedziny.
Tekst: Kinga Stus
Zdjęcia: Piotr Śnigórski