Pomysł na wyjazd do Malezji narodził się dwa lata temu. Wracając z Filipin zastanawiałem się nad kolejnym projektem ekiperskim. Wtedy przypomniałem sobie o potencjale wspinaczkowym Malezji, który w jednym z wywiadów zachwalał słynny austriacki alpinista – David Lama. Ze względów rodzinno-zawodowych, plany te trzeba było jednak odłożyć w czasie. Do pomysłu wróciłem w 2017 roku.
W ramach przygotowań logistycznych, na pół roku przed planowanym wyjazdem skontaktowałem się z Patrickiem Audrey’em, Szwajcarem mieszkającym od kilkunastu lat w Malezji. Chciałem upewnić się jak wygląda obecnie potencjał eksploracyjny, a przede wszystkim które regiony są udostępnione do działalności wspinaczkowej. Patrick razem z grupą malezyjskich wspinaczy tworzą zgraną społeczność. Głównie dzięki ich pracy, w ostatnich latach w okolicach Kuala Lumpur powstało ponad 200 nowych dróg. Niestety nikt ze znajomych ekiperów nie mógł poświecić miesiąca na wyjazd do Azji Południowo-Wschodniej. A więc do Malezji wyruszam sam.
Kuala Lumpur i regiony wspinaczkowe
Po blisko dobie spędzonej w podróży docieram do Kuala Lumpur. Malezja to zróżnicowany kraj pod kątem narodowościowym. Rządy sprawują muzułmanie, a wyznawcy islamu stanowią około 60% społeczeństwa. W stolicy Malezji jak w soczewce widać zróżnicowanie społeczne. Znaczące piętno na stolicy odcisnęli Chińczycy i Hindusi. Mamy gwarne Chinatown z przepięknymi świątyniami i niezliczonymi sklepami, gdzie można kupić niemalże wszystko. Ponadto wpływy chińskie widać w sferze biznesowej i medycznej. Po dwóch dniach spędzonych na poznawaniu Kuala Lumpur, czas na wspinanie. Naszą działalność wspinaczkową koncentrujemy przede wszystkim na wytyczeniu nowych dróg w Bukit Takun, jednym z największych regionów wspinaczkowych w Malezji.
Mówiąc o samej historii regionu, pierwsze linie wytyczyli w latach 80. Chińczycy, a w kolejnych wspinacze z Francji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Skała to mieszanka granitu i wapienia, co przekłada się na zróżnicowane wspinanie, wymagające bardzo dobrej techniki. Znajdziemy tu liczne rysy, krawądki, ściski oraz liczne kaloryfery. Obecnie w Bukit Takun wytyczono około 100 dróg, od 5 do 8b włącznie oraz kilka trudniejszych projektów, a także drogi wymagające własnej asekuracji. Potencjał regionu jest jednak ponad dwukrotnie większy.
Patrick uprzedził mnie zawczasu – W pierwszym tygodniu czeka nas dużo pracy nad nową, wielowyciągową drogą prowadzącą na sam szczyt Bukit Takun. Obok Batu Caves to najlepszy region wspinaczkowy położony w okolicach Kuala Lumpur. Po godzinie jazdy samochodem jesteśmy na miejscu. Masywna, wysoka na 300 m ściana robi duże wrażenie. Podejście nie jest długie i zajmuje około 40 minut, jednak wilgotność sięgająca blisko 100% daje się wszystkim we znaki. Naszym celem jest praca nad nową drogą o roboczej nazwie Make Takun Great Again. Po chwili odpoczynku podchodzimy na linach ponad 100 metrów. Prace ekiperskie prowadzimy oddzielnie. Każdy z nas obija inny wyciąg od góry. Po całym dniu pracy powstają dwa nowe wyciągi. Pozostają nam jeszcze zjazdy do podstawy, a później zasłużony obiad. Następny dzień spędzam na poznawaniu zaułków Chinatown, gdzie znajdują się również hinduskie świątynie, tworząc niesamowity koloryt społeczno-religijny.
Chinatown i Batu Caves
Sercem dzielnicy jest zadaszona Petaling Street, na której kupimy świeże owoce i skosztujemy przepysznych dań kuchni chińskiej. Z licznych świątyń, w szczególności polecam Sri Mahamariamman, najstarszą świątynią hinduistyczną w Kuala Lumpur. Nie można przejść obojętnie obok taoistycznej Kuan Ti Temple poświęconej Guandi, bogowi wojny. Unoszący się w powietrzu zapach kadzideł tworzy niezapomnianą atmosferę. Kolejnego dnia jedziemy z Alexem, brytyjskim wspinaczem mieszkającym od kilku lat w Malezji, do Batu Caves, które słynie z hinduskiej świątyni wybudowanej w ogromnych jaskiniach krasowych. Pod koniec stycznia odbywa się tutaj Thaipusam, czyli jedno z najważniejszych hinduistycznych świąt dla społeczności tamilskiej.
Kilka kilometrów od świątyni, część śkał udostępniono dla wspinaczy. Sektory z najpiękniejszymi drogami to Damai Wall i Nyamuk, gdzie wytyczono ponad 100 linii. Jest też kilka wielowyciągówek. Pierwsza z nich idealnie nadaje się dla osób początkujących. To również ulubiony rejon malezyjskich wspinaczy. Muzułmanki obowiązuje swoisty dress code. Większość kobiet wspina się w bluzkach z długim rękawem oraz chustach, a czasami również i w burkach. Podobnie jak w większości regionów, w okolicy Kuala Lumpur ubezpieczenie dróg jest wzorowe. Duża jest w tym zasługa Patrick Audrey’a, który od lat wytycza nowe linie i wymienia asekuracje na starych. Natomiast Nyamuk oferuje serię trudniejszych dróg w przedziale 7a – 8a+. Ponadto w sektorze znajdziemy kilka łatwiejszych szóstkowych propozycji, idealnych na rozgrzewkę. Dzień kończymy z Alexem i grupą malezyjskich wspinaczy w pobliskiej chińskiej restauracji, serwującej przepyszne dania i orzeźwiające szejki z mango. Wieczór spędzam w moim klimatycznym hostelu położonym przy Jalan Pudu Lama, gdzie zatrzymuję się na 3 tygodnie. Czas mija mi na rozmowach w międzynarodowym towarzystwie z widokiem na górującą nad miastem 430 metrową KL Tower. W tle majaczą światła pobliskiej hinduskiej świątyni.
Make Takun Great Again
W drugim tygodniu wracamy z Patrickiem i Alexem na Bukit Takun, żeby dokończyć prace ekiperskie. Poza ubezpieczeniem nowej linii, bardzo dużo czasu pochłania czyszczenie skały z kruszyny. Po dwóch dniach odpoczynku zrobiliśmy z Alexem pierwsze klasyczne przejście całej drogi. Dwa pierwsze wyciągi, na których skumulowane są kluczowe trudności, przechodzimy w drugich próbach. Pozostałe cztery robimy w pierwszym podejściu. Czwarty wyciąg, będący de facto 20-metrowym trawersem, sprawił mi sporo problemów, a potencjalny lot mógł być niebezpieczny. Ostatni wyciąg, chodź najłatwiejszy, dostarczył nam sporo emocji, ponieważ ostra skała przecięła oplot liny. Nie było wyjścia i wspinaczkę trzeba było dokończyć, żeby następnie bezpiecznie zjechać do podstawy ściany przy użyciu statycznej liny, którą szczęśliwie zostawiliśmy po dokończeniu prac ekiperskich. Zmęczeni, ale w dobrych humorach stajemy na szczycie Bukit Takun, skąd rozpościera się przepiękna panorama na okolicę i wieżowce Kuala Lumpur. Pozostaje nam już tylko około 100 metrów zjazdów. W ten sposób powstała 130 metrowa Make Takun Great Again. Po skończonej wspinaczce Alex przypominami – Pamiętaj Lucas, kustoszem regionu jest Patrick, a więc wszystkie tutejsze drogi wyceniane są według konserwatywnej „szwajcarskiej szkoły”. Porównując je do popularnych sektorów w Hiszpanii czy we Włoszech, trudności dwóch kluczowych wyciągów oscylują w okolicy 6c. Natomiast w Takun przełożyło się to na solidne 6b w skali francuskiej. Na następny weekend umówiłem się z Patrickiem i Alexem na prace nad kolejną nową drogą.
Artystyczne George Town i prace ekiperskie
Po szesnastu dniach spędzonych w Kuala Lumpur postanowiłem odetchnąć od zatłoczonej metropolii. Ze względów logistycznych wybór padł na wyspę Penang, położoną na zachodnim wybrzeżu. Po pięciu godzinach jazdy autobusem jestem na miejscu. Zatrzymałem się w George Town, które stanowi świetną bazę wypadową. Stolica wyspy to jedno z najciekawszych i zarazem najładniejszych miast Malezji, z przepiękną architekturą postkolonialną. Podobnie jak w Kuala Lumpur, elementem charakterystycznym jest Chinatown i Little India, co ma swoje odzwierciedlenie zarówno w architekturze miasta jak i gastronomii. Podczas pierwszego spaceru po mieście, zwiedzam majestatyczne chińskie świątynie oraz gwarną i pełną kolorytu dzielnicę hinduską. George Town to miasto artystów. Liczne galerie i sztuka uliczna tworzą niezapomnianą atmosferę. Natomiast na relaks polecam północną cześć wyspy. Jedną z najlepszych plaż jest Monkey Beach, położona na terenie parku narodowego. Oprócz licznych małp, można spotkać także ponad metrowe warany. Penang to świetne miejsce na połączenie odpoczynku na plaży ze zwiedzaniem i wyśmienitą kuchnią. Natomiast jeżeli ktoś szuka rajskich wysp, idealnych do nurkowania na rafie, lepszym rozwiązaniem jest wschodnie wybrzeże. Mój pobyt na Penang powoli dobiega końca. Ostatnie promienie słońca nad morzem i czas wracać do Bukit Takun, żeby dokończyć prace nad nową drogą.
Następnego dnia rozpoczynamy intensywne prace ekiperskie. W sobotę obijam swoją kolejną drogę i w ten sposób powstaje rozgrzewkowa 30 metrowa Polish Princess za 6a. Z kolei Alex i Patrick kontynuują prace na drugim i trzecim wyciągu. To mój ostatni weekend w Malezji. Nie mamy czasu na odpoczynek i w niedziele kończymy prace nad kolejną stu kilkudziesięciometrową linią. W ramach podziękowań za włożoną pracę, grupa malezyjskich wspinaczy zaprasza nas do pobliskiej restauracji.
Podsumowując, Malezja to idealny kraj dla osób kochających aktywny tryb życia. Przepiękna rafa koralowa, niezliczone parki narodowe, idealne warunki do żeglowania i oczywiście setki dróg wspinaczkowych. Ostatnie dni spędzam w Cameron Highlands. Malownicze zielone wzgórza herbaty to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie podziwiałem w Malezji.
Łukasz Bartoszewicz
http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/