Epicki wspin na lodospadzie HMR, Michigan.

AUTOR: Marianna Tarczyńska
O AUTORZE
Marianna Tarczynska
AUTOR: Marianna Tarczyńska

Wspinaczka wysokogórska i skałkowa, autorka projektu „Lina Wolności”. Wspina się w Andach, a na co dzień mieszka w Ekwadorze. Marianna jest sponsorowana przez La Sportiva Polska, Deuter Polska i Petzl Equador.
Crag Sport
Jesteśmy młodą, dynamicznie rozwijającą się firmą, której celem jest dostarczanie najwyższej jakości produktów sportowych i turystycznych. Firma działa od 2013 r. jako wyłączny przedstawiciel marki Black Diamond na polskim rynku. W swoim portfolio gromadzimy szereg specjalistycznych marek outdoorowych, będących liderami w branży, związanych ze wspinaniem, aktywnościami górskimi i szeroko pojętym outdoorem.
PODRÓŻE  |   WSPINACZKA
11 grudnia, 2024

Z Aleksandrą znamy się parę lat. Rzadko się widujemy, ale kiedy nadarzy się okazja śmiejemy się do łez. Aleksandra mieszka w Stanach, ale ma rodzinę w Ekwadorze. Ja pochodzę z Wrocławia, ale od 10 lat mieszkam w Quito. Obydwie jesteśmy między kulturowym wynalazkiem. Być może to właśnie nas do siebie zbliżyło. Ona ze środowiska zdominowanego przez mężczyzn, odnalazła się w Stanach. Ja z europejskich standardów, wyemigrowałam do krajów latynoskich.

W grudniu moja przyjaciółka przyleciała do Quito i zgadałyśmy się na bożonarodzeniowy wspin w okolicznych skałkach. Między jedną i drugą wpinką, zaprasza mnie do siebie do Michigan: „Marianna mamy tutaj lodospady. Wpadnij w lutym zrobimy kobiecy wspin na HMR”. Nie zastanawiając się długo „Dobra” odpowiedziałam.

fot. Marianna Tarczyńska

Zgooglowałam wodospad, wygląda to niesamowicie. Położony nad wielkim jeziorem, 48m lodu o wycenie WI5. Zaczęłam szukać lotów do Grand Rapids gdzie mieszka Aleksandra. Początkiem lutego sprawdziłyśmy jeszcze raporty lodowe, zima była wprawdzie łagodna, ale rokowania były dobre. Poleciałam!

Jezioro Michigan

Aleksandra wita mnie na lotnisku. Jedziemy do Grand Rapids szykować sprzęt. Ostrzenie raków i czekanów, liczenie śrub śnieżnych, karabinków, ekspresów, pakujemy liny, kurtki puchowe, kaski, uprzęże, buty. Przy tym babskie plotki, w końcu nie widziałyśmy się kilka miesięcy. Nawet nie zdałyśmy sobie sprawy, kiedy była już 4 w nocy. Miałyśmy wyjechać nad ranem, ale stwierdziłyśmy, iż lepiej się kilka godzin przespać przed długą podróżą. Ucinamy krótką drzemkę i wyjeżdżamy o 7 rano do półwyspu górnego (Upper Peninsula).

fot. Marianna Tarczyńska

Górny półwysep Michigan w lecie jest odwiedzany przez plażowiczów. Jezioro jest rozległe i przypomina morze… przeciwległy ląd ginie między chmurami na horyzoncie. Plaże są piaszczyste (Sand Point Beach, 12-Mile Beach, Great Sand Beach), woda zaś krystalicznie czysta, można ją pić po przegotowaniu. Park Narodowym Hiawata na ponad 3600 km2 oferuje nam podziwianie ptactwa i przyrody na oznaczonych trasach turystycznych. Wczesną jesienią i późną wiosną organizowane są zawody trail trunning i rowerowe MTB (Moutain Goat Mash, czy Hiawatha’s Revenge). Mamy też ponad 300 dróg wspinaczkowych w bazalcie i kwarcie oraz całą masę wodospadów. Te zaś w zimie zamieniają się w lodospady!! Istny raj do wspinu w lodzie. Najlepszy sezon to przełom stycznia i lutego. Mamy tutaj ponad 200 dróg w lodzie, a scenariusz jak z filmów grozy. Lodospady rozciągają się ponad jeziorem Michigan z falami jak na morzu. Na wspin wybrałyśmy lodospad „HMR”,charakterystyczny wznoszący się ponad jeziorem. Jest wyjątkowy, ponieważ to jeden z najdłuższych tutaj. Wyceniony na WIV, co oznacza 48 metrów epickiego wspinu w pionie!!

fot. Marianna Tarczyńska

Lodospad

Aleksandra ma vana. Będziemy tam spać. Zmieniamy się na prowadzeniu śpiewając piosenki w stylu „Paint Town Red”. Im dalej jedziemy na północ, drogi robią się białe, nasze plotki bardziej pikantne, a van daje sobie świetnie radę w terenie.  Robimy ostatnie zakupy
i wjeżdżamy do lasu przy Grand Portal Point. Mamy dwie godziny do zmierzchu. Decydujemy się pójść zrobić rozeznanie w podejściu do HMR. Droga jest oznakowana. Udajemy się na plażę. Jest wszędzie biało, żartujemy, iż będziemy pływać. Dochodzimy do drewnianych deptaków, jesteśmy blisko. Brakuje obejść jezioro w stronę zachodnią, ale zaczyna się ściemniać. Decydujemy się zawrócić, aby mieć siły na wspin. W vanie pichcimy na śniegu. Sprawdzamy sprzęt, pakujemy plecaki. Planujemy pobudkę o 6 rano.

Wstajemy, pichcimy. Jest bezchmurnie, ale wietrznie. Pakujemy kilka dodatkowych puchówek. Dwie godziny drogi przez las, tym razem ze sprzętem. Dochodzimy do Upper Peninsula Michigan. Wieje mocniej. Przy obchodzeniu jeziora prawie nas wywraca, ale co tam. Teraz nie zawrócimy. Ściągnięcie rękawiczek jest niemożliwe. Znajduję jakiś dół i proponuję Aleksandrze by tutaj przyszykować sprzęt. Jesteśmy osłonięte od wiatru. Pijemy ciepłą herbatę. Jeszcze brakuje pomalować usta i jesteśmy gotowe do walki.

fot. Marianna Tarczyńska

Zakładamy dodatkowe puchówki i bierzemy cały szpej do wodospadu. Lód w tym sezonie jest cienki. Planujemy zjazd na linach ze stanowiska na drzewach. Mamy kilka lin. Robimy backupa. Zjeżdżamy, gdzie się kończy lód. Zakładamy porządne stanowiska ze śrub lodowych. Wieje bardzo. Planujemy najpierw przejść z ubezpieczeniem od góry, później prowadzić. Zjeżdżam pierwsza. Odmraża mi palce. Fale są wysokie na jeziorze. Nie słyszymy się z Aleksandrą. Technicznie wspin nie jest ciężki, jednak warunki są niestabilne: cienki lód, dużo wiatru, ogromne fale na jeziorze wznoszące się do 30% długości lodospadu. Dochodzę do stanowiska Aleksandry bez odpadnięcia i zmieniamy się. Teraz wspina się Aleksandra, również bez problemów.

Zaczyna robić się późno.

fot. Marianna tarczyńska

Decydujemy się zrobienie na prowadzeniu jedynie 40-50% lodospadu.  Nie ma waruna, są wielkie fale, lód cienki, poza tym nie chcemy się wspinać po zmierzchu. Bierzemy śruby, zjeżdżamy do połowy, montujemy stanowisko w lodzie i robimy dwa mini wyciągi. Dochodzimy do stanowiska górnego usatysfakcjonowane. Znalazłyśmy wodospad, podjęłyśmy konkretne decyzje odnośnie do napotkanych warunków. Nikt nam nie pomagał w wyprawie, poza tym ubawiłyśmy się przy tym. Nasza przyjaźń jedynie wzmocniła się

Powroty

Wracamy do vana po zmierzchu, regenerujemy się. Decydujemy się zjechać dzisiaj
do pierwszej restauracji i świętować. Zajadamy się regionalnymi Pasty, mięso i warzywka zapiekane w pszennej masie… mmmm wszystko smakuje. Śpimy pod restauracją. O poranku zaczynamy powrót do Grand Rapids. Wieczorem idziemy jeszcze na ściankę wspinaczkową. Jutro ostatni punkt atrakcji: water plunch w jeziorze Michigan. Kąpiemy się w lodowatej wodzie.

Być może Colorado jest najbardziej znane ze wspinu w lodzie… jednak Michigan ma wiele
do zaoferowania. Ponad 100 dróg lodowy nad górnym półwyspem (Upper Peninsula), między innymi: Tahquamenon Falls, Munising Falls (WI3), Miners Falls (WI3-4), Bond Falls, Eagle River Falls. Najbardziej imponujący jest właśnie wodospad HMR. Pierwsze kobiece wejście zrobiła Angela VanWiemeersch w 2017 i rok później powtórzyła wejście wraz z Sasha DiGiulian dla Red Bulla. Obecnie jest też organizowany festiwal „Michigan Ice Fest”. Najlepsze warunki są na przełomie stycznia i lutego. Być może nasz kobiecy wspin byłaby bardziej imponujący gdybyśmy przeszły cały lodospad z asekuracją od dołu, ale czy to faktycznie jest najważniejsze?

Ile razy podjęcie poprawnych decyzji, może zapobiec wypadkowi lub urazowi? Często zawracanie przed samym szczytem nas najbardziej kosztuje, jednakże właśnie te wyprawy najwięcej wnoszą, najwięcej uczą. Jeśli potrafimy podjąć ciężkie decyzje, bez pokłócenia się, zdobywamy przyjaciół na całe życie. Nasza wyprawa nie była częścią festiwalu „Michigan Ice Fest”.  Nie codziennie dziewczyny decydują się na samodzielne ekspedycje, a przy tym nieźle się bawią.

Dziękuję Ci Aleksandra za to doświadczenie!

fot. Marianna Tarczyńska

Zobacz także

LIFESTYLE
23 grudnia, 2019

Rewolucja konsumencka

PRZECZYTAJ
PRODUKTY
17 lutego, 2021

Patagonia: Stawiamy na recykling!

PRZECZYTAJ
SPORT  |   WSPINACZKA
15 stycznia, 2021

Wejść jak najwyżej

PRZECZYTAJ