Jakiś czas temu pomyślałem sobie, że dobrze byłoby zrobić listę dróg, które udało mi się przejść na Kazalnicy (Kotła Kazalnicy nie licząc) z różnymi partnerami i uszeregować je pod kątem powagi. Przez powagę drogi rozumiem nie tylko trudności techniczne drogi, ale także jakość asekuracji i skały, ciąg trudności.
Należy podkreślić, że zimą w szczególności na teoretycznie łatwiejszych, mniej spionowanych, leżących wyciągach trudności techniczne zależą od warunków śniegowych. Teoretycznie łatwy wyciąg, przy zasypaniu przez śnieg, może spowolnić a nawet uniemożliwić przejście. Innym razem dobrej jakości firny mogą trudny technicznie teren zamienić w teren niemalże turystyczny. Z pewnością wbijając się dla nas w trudne technicznie drogi, podkreślę, że trudności to sprawa względna – rozsądnie jest wybierać dobre warunki wspinaczkowe, o pogodzie nie wspominając.
Drogi uszeregowałem, w moim odczuciu, od najłatwiejszej do najpoważniejszej – z tym, że w przypadku dwóch ostatnich dróg może powinien być znak równości, sam nie wiem. Zresztą zapraszam do lektury okraszonej zdjęciami. Miło mi będzie, jeśli chociaż jednemu zespołowi zimowych wspinaczy to podsumowanie pomoże w wyborze kolejnej drogi na polskiej ścianie ścian.
Część I
- Korosadowicz M5 lub M4 (w zależności od obranego wariantu)
Autorzy: Z. Korosadowicz, A. Pochwalski i J. Staszel 18.08. 1934r. Autorska wycena: III
Najprostsza droga na Kazalnicy. Warto ją robić, gdy na drodze są firny i lód. Jeśli warunki są słabe droga może zaskoczyć trudnościami. Kluczowy wyciąg o wycenie M5, oferuje delikatne wspinanie w leżącym zacięciu – można go obejść z prawej strony terenem za III.
Drogę robiłem dwa razy – raz w ramach szkolenia Grupy Młodzieżowej PZA, a raz z kolegą Jackiem Czechem w około 2h do szczytu, po zakończeniu szkolenia na kursie turystyki zimowej, jeszcze tego samego dnia. Taki dzień w pracy to ja rozumiem 🙂
Pomimo, że jest to najłatwiejsza droga na Kazalnicy, asekuracja na niej momentami nie rozpieszcza. Mniej więcej w połowie ściany można wytrawersować z drogi w stronę Bandziocha tj. Kotła Mięguszowieckiego.
- Długi Hel M6+/7- (kombinacja Prawego Długosza i Drogi na Hel)
Autorzy: M. Księżak, J. Kuczera 22.12.2007r. Autorska wycena: M6+/7-
Fajna droga z kilkoma trudniejszymi wyciągami, jednak bez wiodącej formacji, stąd przebieg nie jest oczywisty. Tak naprawdę kombinacja mało znanego prawego Długosza, z własnymi wariantami w okolicach drogi na Hel.
Pomysłodawcą tej drogi był Marcin Księżak. Zresztą jego pomysłem była zrealizowana tego dnia łańcuchówka Bula pod Bandziochem, drogą W Samo Południe. Następnie Kazalnica opisaną kombinacją, a na końcu wejście na Mięguszowiecki Szczyt Czarny (w pierwszej wersji miał być Świerz na MSW, ale wtenczas zabrakło mi pary i motywacji).
Po kilku latach Marcin Księżak zimową porą wrócił samotnie na tę drogę i dołożył u góry kilka nowych wyciągów. Tak poprowadzoną drogę nazwał „Między niebem a piekłem”. Przejście zajęło mu 2 dni.
- Łapiński-Paszucha M7-/M7
Autorzy: Cz. Łapiński i K. Paszucha 31.08.1942r. Autorska wycena: V+/VI- UIAA
Droga może i nie należy do najtrudniejszych, ale łatwa też nie jest. Jeśli robi się ją do szczytu, oferuje kawał solidnego, pierwszorzędnego wspinania. Powyżej Turni nad Schodami jest jeszcze trochę wspinaczkowego terenu, który, gdy robi się po zmroku, potrafi zaskoczyć. Sama ścianka problemowa o wycenie wg mnie około M7-/7, posiada dobrą asekurację. Natomiast górny komin w sytuacji braku lodu lub pokrycia cienkim lodem (wg mnie gorsza opcja) może okazać się kluczowy. Asekuracja wtedy jest co najmniej wymagająca, a wspinanie wytężające.
Ła-Pa była moją pierwszą drogą na Kazalnicy. Wybrałem się na nią w pierwszym sezonie mojego zimowego wspinania. Przewspinane miałem dwa tygodnie na Hali Gąsienicowej z Piotrkiem Drobotem jako instruktorem. Cechował mnie, jak to pewien kolega stwierdził, brak pokory do gór, stąd wybór tej drogi w pierwszym moim sezonie zimowym mało kogo zdziwił. Moim partnerem był Łukasz Depta – bardziej doświadczony ode mnie wspinacz, ale to ja byłem pomysłodawcą „wycieczki”. Był zapych, lot, połamane okulary, zmielona psycha, generalnie Wielka Przygoda i chyba największa przygoda, jaką miałem na Kazalnicy do tej pory, bo ta droga w tym czasie była dla nas cholernie trudna.
Od Turni nad Schodami grzecznie wytrawersowaliśmy do Bandziocha, na więcej stać nas nie było. Oczywiście drogę zrobiliśmy klasycznie…po staremu czyli na A0 😉 W tym czasie mało kto myślał o zimowej klasyce, zresztą sprzęt był nieco inny jak obecnie.
Drugi raz byłem na tej drodze jako instruktor podczas szkolenia, w ramach programu Polskiego Himalaizmu Wysokogórskiego. Drogę robiliśmy do szczytu z planowanym biwakiem w ścianie (takie było założenie obozu) oraz lawinowym ABC w plecaku! Drogę robiliśmy zimowo-klasycznie. Moim partnerem był Bartek Ziemliński – człowiek Grupy Młodzieżowej PZA i SAKWY.
Jan Kuczera
Instruktor Alpinizmu PZA oraz założyciel szkoły HardRock Wspinanie