Po prostu zawalcz!

AUTOR: admin
O AUTORZE
CRAGmagazine
AUTOR: admin

Redakcja CRAG Magazine to zespół ludzi wielu pasji, ale wszystkich łączy jedna, uwielbienie i dążenie do przebywania na łonie natury. Wspinamy się, skiturujemy, jeździmy na rowerach wszelkiej maści, chodzimy po górach, podróżujemy, bushcraftujemy, biwakujemy, a potem chętnie dzielimy się tym z Wami.
Crag Sport
Jesteśmy młodą, dynamicznie rozwijającą się firmą, której celem jest dostarczanie najwyższej jakości produktów sportowych i turystycznych. Firma działa od 2013 r. jako wyłączny przedstawiciel marki Black Diamond na polskim rynku. W swoim portfolio gromadzimy szereg specjalistycznych marek outdoorowych, będących liderami w branży, związanych ze wspinaniem, aktywnościami górskimi i szeroko pojętym outdoorem.
SPORT
29 października, 2019

Chyba każdy się zgodzi, że jeśli chcemy zmierzyć się z trudną drogą to forma i rozwspinanie odgrywają główną rolę. Jednakże dodatkowo w moim wypadku (i pewnie u większości osób) jest tak, że im bliżej jest do moich granic możliwości, tym moja „głowa” zaczyna mieć większe znaczenie. Okazuje się ostatecznie, że to ona ustawia poprzeczkę tego, co tak naprawdę mogę zrobić.

Na Anicy

            Od jakiegoś czasu ważniejsze dla mnie stało się nie tyle samo zrobienie drogi, co danie z siebie 100% wszystkich moich umiejętności. Dlaczego? Ano dlatego, że na zrobienie względnie trudnej drogi, nie ma się nigdy gwarancji, natomiast zawsze możesz dać z siebie 100% – i to akurat można sobie zapewnić, jeśli się tego tylko chce. Porażki dla mnie nie stanowi nie pokonanie drogi, ale sytuacja gdy na niej nie zawalczę. Natomiast samo odniesienie „sukcesu” na drodze jest sprawą drugorzędną.

            Innymi słowy jestem wyznawcą zasady, że nie ma znaczenia jak trudne drogi się robi, ważne aby dać z siebie 100%, po prostu zawalczyć.

Paklenica z Waldkiem

            Jak co roku miałem w planach poprowadzenie jakiejś trudnej klasycznej drogi letniej, oczywiście w moich kategoriach trudności, zresztą zawsze bardziej uważałem się za zimowego niż letniego wspinacza. Z uwagi na wolną drugą połowę października wybór padł na chorwacką Paklenicę. Rejon ten odwiedzałem wielokrotnie jednakże niemal wyłącznie w celach szkolenia innych. Tym razem wyjazd był prywatny, moim partnerem był Waldek Kwiatkowski.

Foto topo Anicy

            Paklenica to wapienny rejon słynący przede wszystkim ze wspinaczki wielowyciągowej. Jej wizytówką jest 350-metrowa północno-zachodnia ściana Anicy Kuk.

            Wraz z Waldkiem na rozwspinanie pokonujemy, trochę przez przypadek, drogę „Drugi Program” na Debeli Kuku. Kluczowy wyciąg za 7b oferuje bolesne wspinanie po brzytewkach w pionowej płycie. Z wyciągiem tym w pięknym stylu rozprawia się Waldek. Pozostałe wyciągi to zdecydowanie przyjemniejsze wspinanie zarówno w technicznym połogu, jak i lekkim przewieszeniu. Na łatwiejszych wyciągach przydatny jest zestaw kości.

Waldek startuje w Rumeni Strach

            Kolejna droga to „Rumeni Strach” na Anicy Kuk. Zaczyna się on kilkanaście metrów na prawo od mega klasyku „Velebitasky” i przecina czerwoną, bardzo charakterystyczną płytę. Po stoczonej przeze mnie walce na kluczowym wyciągu, drogę robimy od strzała. Pozostałe wyciągi pomimo nie wygórowanych trudności do promocyjnych nie należą. Górne dwa wyciągi, biegnące zacięciem powyżej trudności,  oferują wspinanie na własnej asekuracji i są jakościowo świetne.

            Po dniu odpoczynkowym, w trakcie którego odbyliśmy wycieczkę po Małej Paklenicy (pomimo sporego potencjału, jest tutaj zakaz wspinania), czas na „danie główne”. „Brid Klina” bo o nim mowa to droga, która zawsze przyciągała moją uwagę. Nic dziwnego skoro biegnie spektakularnym, przewieszonym kantem Anicy Kuk. To taki „King’s line” Paklenicy, jak i całej Chorwacji.

Start w pierwszy trudny wyciąg Brid Klina

            Droga biegnie systemem rys i zacięć, niemalże stale przewieszających się. Wspinanie po tej drodze z uwagi na ekspozycję może onieśmielać. Pomimo obicia spitami, asekuracja należy raczej do tych lotnych. Pierwszy trudny wyciąg za 7b robię częściowo fleshem, częściowo OS-em, tak samo jak i kolejny za 6c+, gdzie Waldek niższy ode mnie prawie o głowę ma problem z zasięgiem. Kolejny wyciąg 6b+ należy do Waldka i pomimo niewielkiej wyceny w porównaniu z innymi wyciągami na tej drodze chyba najbardziej onieśmiela. Spora ekspozycja na nim może zawrócić w głowie. Następny wyciąg 5c w płycie daje chwilę wytchnienia. Następne wyciągi należą do mnie. Wyciąg za 6b wymaga klinowania i dobrego rozstawiania się na nogach. Miejscami jest trochę wilgotno i mokro co potęguje trudności. Prowadząc ten wyciąg pomimo asekuracji ze spitów można się poczuć jak na konkretnej górskiej drodze. Kolejny wyciąg, wg topo kluczowy, za 7c puszcza z odstrzału. Jedną trudną wpinkę robię dopiero, gdy mam ją na wysokości łydki – w tym terenie jak co to lata się w powietrze, więc nie ma ryzyka przywalenia o cokolwiek, więc taka taktyka w celu zaoszczędzenia energii wydaje się być dobra. Przed nami kolejny, ostatni trudny wyciąg wyceniony na 7b+. Pierwszą część tego wyciągu zakończoną dobrym miejscem przechodzę sprawnie. Druga część trudności zatrzymuje mnie na znacznie dłużej. Nie mam pojęcia jak się przez nią przebić, krążę to z lewej,  to na wprost, to z prawej strony od linii spitów i starych haków. Efekt jest taki, że moje przedramiona zaczynają powoli odmawiać posłuszeństwa. W końcu odnajduję sekretne przejście i przebijam się przez tę część wyciągu. Prę do miejsca gdzie droga już wychodzi z przewieszenia, jednak palce zaczynają mi się prostować i… lecę mając już wyjściowe klamy na wysokości oczu, a w oczach oślepiające promienie słońca. Przedramiona mi eksplodują, ja krzyczę z całych tych emocji, bo było tak blisko!

            Myślę aby spasować- tą walką, jestem już wykończony fizycznie i psychicznie. Bujam się na linie, zaczynam coś do siebie bełkotać. W końcu decyduję się na oddanie jeszcze jednej próby- w końcu co mi szkodzi. W międzyczasie gdy ja odpoczywam Waldek oddaje próbę na tym wyciągu niestety bezskuteczną, zakończoną w połowie trudności. Teraz czas na mnie, znając ruchy jest już o wiele łatwiej, ale nadal trudno, wychodzę z przewieszenia, ściana się kładzie, uff udaje się. Górna część tego wyciągu to już tylko formalność, mimo to ze zmęczenia trochę mi „getra faluje”. Słońce zachodzi, drogę kończymy z czołówkami.

Dla mnie przejście Brid Klina tego dnia to było naprawdę 100%.

Podstawa to dobre selfie na stanowisku

Podsumowanie wyjazdu:

22 październik- Drugi Program, Debeli Kuk, 7b, 220m, OS

23 październik- Rumeni Strach, Anica Kuk, 7c, 200m +100m terenu wyprowadzającego na szczyt do 6a, OS

25 październik- Brid Klina, Anica Kuk, 7c, 350m, RP (ostatni trudny wyciąg za 7b+ RP, reszta OS/Flash)

26 październik- 50 and life to go, Anica Kuk, 6c+, 220m, OS

Jan Kuczera (Instruktor Polskiego Związku Alpinizmu, HardRock-wspinanie, TOPR, KW Kraków, KS Korona)

Zobacz także

PRODUKTY
26 kwietnia, 2018

Shakra i Agro – najwyższa półka Evolv’a

PRZECZYTAJ
LIFESTYLE  |   SPORT
10 listopada, 2016

EVOLV TEAM: WOJTEK PEŁKA

PRZECZYTAJ
LIFESTYLE  |   PODRÓŻE
14 czerwca, 2018

Ruchome piaski Persji

PRZECZYTAJ